------------------------------------------------------------------------------------------------
- Nie.
- Ale Naruto (T^T)
- Nie i już.
- Błagam cię, zgódź się…
- Nie wyjdę za ciebie!
- Zabiję się!
- Kurwa, Sasuke…
~~*~~
*Bul bul bul*
Hidan, a raczej jego głowa bulgotała sobie w śmierdzącej cieczy, powoli przemierzając kanalizacje miejską. Tobi ugotował z niego zupkę, co było niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Szkoda, że później wrzucił go do kibla, przez co znalazł się tutaj. A wszystko to dzięki Deidarze. Głupia blondwłosa księżniczka się znalazła. A on tylko stwierdził, że blondyn ostatnimi czasy wygląda okazalej niż zwykle i już. Afera. Właściwie o nic. Bo nic złego nie miał na myśli.
*Bul bul bul*
~~*~~
- Deidara-senpai, niech senpai tyle nie myśli, bo ja się o senpaia martwię <3
- Ciszej, Tobi! Prawie coś wymyśliłem!
- Proszę Tobiego nie straszyć, Deidara-senpai! – rozpłakał się Tobi, z przerażeniem patrząc na ściągnięte brwi blondyna. Przecież on sobie zmarszczki zrobi i co wtedy?!
- Deidara-senpai… - znowu odezwał się płaczliwie Tobi. W tym momencie jednak Deidara wstał gwałtownie, przewracając krzesło i Tobiego.
- Un! Wymyśliłem! – wykrzyknął.
- Deidara-senpai, niech senpai przestanie. Jeszcze Deidarze-senpai mózg wybuchnie!
- Porwiemy Naruta! Un!
- Że… że co zrobimy, senpai? Po co on? Czy ja senpaiowi nie wystarczam…?
- Nie. Jesteś mały i brzydki, un!
- Deidara-senpai! T.T
Tobi wybiegł z głośnym płaczem z pokoju, zostawiając Deia samego z niebezpiecznym błyskiem w oczach. To był błąd.
~~*~~
- Długo jeszcze zamierzasz się topić, Sasuke? – zapytał znudzony Shikamaru.
- Aż się utopię! – odwarknął, na chwilę wyłaniając się spod wody ciemnowłosy.
- Może ci pomóc, hę? – zagroziła blondynka.
- Spokojnie, kotku…
- Nie uciszaj mnie, Shikamaru! – obruszyła się Temari – Ile można się topić?! Topi się, kurwa, topi, robi się zbiegowisko, bo Sasuke ginie, a tu z ginięcia cholera nic!
- Na mój gust, jak chcesz zginąć to nie powinieneś co kilka minut wyłaniać się z wody, zaczerpnąć powietrza – zauważył Kiba.
- E, serio? – zdziwił się Uchiha, znowu wyglądając na powierzchnię.
- Noo… chyba.
- Na pewno! – dołączyła się Sabaku.
- Kochanie…
- Czemu nikt nie płacze, kiedy ja ginę? – westchnął cierpiętniczo Sasuke.
- Bo raz, robisz to za długo. Dwa, zabiłeś wszystkie swoje psychofanki i zbudowałeś z nich pomnik ku czci Naruta. Trupy raczej nie przyjdą cię adorować, przykro mi.
- A mogłyby… chociaż nie, nie chcę ich tu.
- Aha…
~~*~~
- Deidara-senpai! <3
- Czego tu chcesz, Tobi? Miałeś się na mnie obrazić na wieki, un!
- Tobi za bardzo senpaia kocha, żeby się długo gniewać <3
- Un…
- Co robisz, Deidara-senpai?
- Buduję. Zamek.
- Ahaam. Pomóc senpaiowi?
- Nie. Nie rozumiesz sztuki.
- To będę się senpaiowi przyglądać, niczym zakochana dziewuszka, co…
- Tak, tak. Skończ, bo ja tu pracuję, un!
~~*~~
- Kabuto! Mamy mózg!
- Co? Serio?
- No.
Kakashi stanął przed okularnikiem z dumnie uniesioną głową.
- Gdzie… gdzie on jest?!
- Zaraz. Ten leszcz Kiba ma go zapieczętowanego w zwoju.
- Gdzie… gdzie jest Kiba?
- Cholernik polazł oglądać ginięcie Uchihy…
- Sasuke ginie?! Nie pozwolę na to!
Kabuto szybko pobiegł przed siebie, histerycznie wrzeszcząc „Sasuke-kun!”. Fandom Sasuke wśród mężczyzn nie był wcale taki mały. I to było przerażające…
- Ee, Kabuto! Ginięcie Sasuka z drugiej strony! – krzyknął za nim Kakashi, ale czterooki był już na tyle daleko, że musiał go nie usłyszeć.
- He He He… To se pobiega. He he…
~~*~~
- Skończyłem!
- Fajny zamek, Deidara-senpai <3
- No ja myślę, un! Teraz idziemy porwać Naruta!
- Musimy? T.T
- Musimy, un!
~~*~~
Naruto wolno przemierzał Konohę, rozglądając się po uliczkach i rozmyślając. Wioska Liścia była burzona, wybuchana lub w inny sposób niszczona średnio dwa, trzy razy w tygodniu, więc zawsze było coś nowego do zobaczenia. To była już kilkutysięczna któraś odbudowa Wioski i na nikim nie robiła większego wrażenia. Jakkolwiek, przynajmniej było na czym zawiesić wzrok i choć na chwilę zająć tym czymś myśli.
Uzumaki zatrzymał się i westchnął. To było cholernie kłopotliwe. I Sasuke, i Hinata od jakiegoś czasu żarli się o wszystko. Ponadto oboje nie opuszczali go na krok, walcząc o jego uwagę wszelkimi dostępnymi sposobami. Choćby teraz… Sasuke ginął się topiąc, a Hinata ginęła waląc głową w kamienne głowy Kage.
- Upierdliwe – ktoś burknął. Blondyn otrząsnął się i rozejrzał, dostrzegając obok ciemnowłosego przyjaciela ze znudzoną miną. Za koszulę ciągnęła go jego małżonka Temari. Shikamaru zdążył jedynie skinąć mu głową, zanim zniknął za kolejnym zakrętem.
- NARUTO! – dało się słyszeć z góry – Porywamy cię!
Zdziwiony blondyn uniósł głowę. No tego jeszcze nie było!
- Dobra. Byle daleko – zgodził się, wskakując na glinianego ptaka obok Deidary.
- Un! – odparł tylko długowłosy, wznosząc się ku niebu. Po chwili znaleźli się na platformie zawieszonej w powietrzu.
- Fajnie. Uwięzisz mnie i zabijesz? – zainteresował się Naruto.
- Nie. Znaczy zabije nie. Uwiężę tak. W wieży. Znajdę jakiegoś przerośniętego smoka i będzie cię pilnował. A ja będę twoją matką i pójdę szukać rycerzy, co by cię uwolnili…
- A Tobi kim będzie, Deidara-senpai? <3
- Tobi? Hmm. Możesz być drzewem.
- Dziękuję, Deidara-senpai! Zostanę najlepszym drzewem, jakie kiedykolwiek widziałeś! <3
- Albo nie, czekaj! Będziesz królem. Poszedł do zamku, siadł na dupie i siedział już!
- Tak jest, Deidara-senpai!
Tobi się zmył. Deidara krytycznym spojrzeniem ocenił Naruta.
- Naruto. Trza cię przebrać w jakąś kieckę, un! Będziesz księżniczką.
- No dobra…
- I wypuść Kyūbiego. Będzie smokiem!
- Aha – zgodził się Uzumaki. Uniósł bluzę do góry i dezaktywował pieczęć – Wyłaź Kyū. Masz pilnować zamku.
ZABIJĘ WAS WSZYSTKICH!!!
- To potem, un! Teraz jesteś złym smokiem. Poszedł!
Kyūbi podkulił pod siebie ogony i podreptał we wskazane miejsce.
ALE BĘDĘ MÓGŁ KOGOŚ ZABIĆ?
- Nom. Ale jedynie, jak ten ktoś będzie chciał uwolnić Naruta, un!
MHMM…
- Dobra, wesoła kompanio! Ja idę poszukać kilku masochistów, żeby się pobawili w rycerzy chcących ratować Naruta z wieży i Kyūbi mógł ich pożreć. Siemka!
Deidara eksmitował się z glinianej platformy, a Naruto przywdział bufiastą kieckę i poszedł do wieży się urządzić.
- Kyū, nie skoczyłbyś mi do Ikei kupić zestaw mebli ogrodowych?
NIE.
~~*~~
Deidara wylądował obok uchihowego stawu samobójców i zwrócił się do topiącego się chłopca:
- Un! Sasuku Uchiho Wspaniały. Nie szedłbyś Waść uwolnić księżniczkę Naruta z wieży pilnowanej przez Kyūbo-smoka?
- Ei paniusiu. On się już prawie utopił i mu pani przerwała – warknął niezadowolony Inuzuka, widząc wynurzającego się z wody Sasuka.
- Naruto?! – zapytał Sasuke - Gdzie on jest? Uratuję go!
- Tam u góry na takiej wiszącej platformie – Deidara wskazał na niebo.
- Aha. Oki. Lecę Naruto!
Sasuke się eksmitował, zostawiając Kibę samego z Deidarą.
- Czekaj, Sasuke! To ty nie giniesz?
- Smok go zabije tam u góry – uspokoił Kibę Deidara.
- To ja też idę. Chcę zobaczyć śmierć Uchihy, uhahaha!
- Podążaj ratować księżniczkę, Kibo Inuzuko Mężny!
Kiba dzięki kilu potężnych pierdnięciach uniósł się na platformę. Kiedy zniknął Deidarze z oczu, blondyn poszedł zwerbować jeszcze Hinatę i wówczas razem z nią wrócił do zamku.
~~*~~
- Kochanie, a czemu ja nie mogę ratować księżniczki?
- Bo masz żonę, idioto. Po kij ci jeszcze księżniczka?
- Ale mógłbym zginąć…
- No właśnie. Mógłbyś. Jakbym miała co do tego 100% pewności to bym cię wysłała. Tak, nie chcę sobie robić nadziei.
- Upierdliwa…
~~*~~
- Kochani moi, dzielni i wierni rycerze-idioci! Zebraliśmy się tutaj, żeby uwolnić księżniczkę! Jednak zjawił się was aż taki tłum, że najpierw zrobimy turniej rycerski, gdzie paru z was zginie! Do dzieła!
Tłum rycerzy, w którego skład wchodził Kiba, Sasuke i Hinata, spojrzał po sobie.
- Te. Wycofuję się. Ja tu jestem tylko widownią – stwierdził po chwili Inuzuka.
- Sasuke, Hinata, walczcie! – zarządził Deidara.
Uchiha i Hyūga rzucili się na siebie i zaczęli okładać pięściami, zachęcani okrzykami Deidary. Po jakimś czasie Sasuke zabił Hinatę i szczęśliwy pobiegł do wieży po Naruta. Obok wieży stał Kyūbo-smok, ale był tak zajęty kłótnią z Narutem, że zupełnie nie zwrócił na Uchihę uwagi.
- Kyū, no weź! To chociaż stół ogrodowy!
NIE.
- No to krzesło. Jedno krzesło do ogrodu!
NIE I JUŻ!
- Kyū!
Sasuke wparował do wieży i dopadł Naruta.
- Naruto! Miłości moja!
- O, Sasuke!
O, MOJA PRZEKĄSKA!
- Kyū…
Do wieży zbliżyli się Deidara z Kibą na glinianym ptaku.
- Brawo mój kochany! – pogratulował Uchisze Deidara – Zabiłeś Hinatę i przeszedłeś koło naszego mało rozgarniętego smoka. Zdobyłeś więc rękę Naruta. Kiedy ślub?
- Zabiłeś Hinatę? – zdziwił się Uzumaki.
- Czemu jeszcze nie zginąłeś? – smętnie westchnął Inuzuka.
CO Z MOJĄ PRZEKĄSKĄ?
- Teraz się chajtniemy. Zabiłem cholernicę. Bo nie. Zapraszam na ślub, Kyūbi, będzie czysta, ogórki i Rāmen.
- Rāmen?! Za to mogę się nawet z tobą oślubić, Sasuke :Q
Deidara poleciał pospraszać wszystkich na glinianą platformę i wszyscy ci się oczywiście zjawili. Inaczej Deidara by ich wysadził, ale mniejsza.
- Wszystkiego najlepszego młodej parze!
- Deidara-senpai! Wyłowiłem Hidana z kanalizacji i zrobiłem z niego nową zupkę! <3
- Wrzuć go do klopa z powrotem, un!
I CO Z TĄ CZYSTĄ?!
- Ciszej, Kyū…
- Ei. I co z tym moim mózgiem? –wyszeptał Orochimaru, widząc Kibe.
- A tak. Trzymaj – Inuzuka podał Orochimarowi zwój.
- Oou… - zachwycił się Orochimaru, odpieczętowując zawartość zwoju. Po chwili przed senninem pojawił się mały, czarny zwierzak – Em… To pies…
- Aha. Ma na imię Mózg. I jest od teraz twój. A teraz dawaj komodę.
- Kabuto ją ma. Jak go spotkasz to powinien ci ją dać. Mój Mózgu! *^*
W tym momencie wpadł na sale zdyszany Kabuto.
- NIE UMIERAJ SASUKE-KUN!
- Hę? Żenię się nie umieram…
W kolejnym momencie na sale wpadła Sakurwa z obstawą w postaci małego i dużego geja.
- Nie zapraszałem tej wywłoki, un! – pożalił się Deidara.
- Co ty robisz, Sasuke-kun? Przecież to mnie masz kochać, a nie oślubiać się z Narutem!
- Nie kocham cię. I wypad z imprezy. Nie ma cię na liście gości ¬.¬
- A… Ale Sasuke!
- Nie.
Sakurwa poczerwieniała na twarzy i ciągle czerwieniała coraz bardziej. W końcu, gdy była już cała czerwona – puściła bąka i wybuchła. Od zacnego sakurzego pierdu nastąpiła reakcja łańcuchowa i wybuchła cała gliniana platforma z wszystkimi ludziami, a potem cały świat. Wszyscy zginęli.
Niech żyje młoda para!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
;)